wtorek, 9 grudnia 2014

Mój pierwszy raz

Ten rok przynosi mi ciągłe niespodzianki.
Już styczeń rozpoczął się inaczej niż planowałam. "Zesłanie", które miało wtedy miejsce zaowocowało znajomością z Fajnymi Babami, z którymi godzinami potrafię wisieć na telefonie (dobrze, że mój abonament to wytrzymuje). Potem nastąpiło kilka ciekawych hobbistycznie miesięcy - mogłam spokojnie doskonalić swój świecowy warsztat i nie tylko świecowy. W sumie nie były to zbyt spokojne miesiące, bo Jedna Szczególna Osoba dostarczała mi delikatnie rzecz ujmując "wiele radości". Ale wyciągnęłam wnioski - i jestem jej wdzięczna za okazane zainteresowanie i wiele "miłych i ciepłych" słów. 
Nastała jesień i grudzień, który rozpoczął się pracowicie. Na początku grudnia spotkałam także Lidkę i Jarka z portalu www.domidrewno.pl, którzy złożyli mi pewną propozycję. Czegoś takiego się nie spodziewałam. Jak wyszło nie wiem - boję się obejrzeć, ale stres był wielki. Zapraszam :)




środa, 15 października 2014

Powrót po przerwie

Długo mnie nie było. Dużo się w tak zwanym "między czasie" wydarzyło. I ciągle się wydarza. Każdy dzień mnie zaskakuje nieprzewidzianymi sytuacjami. Codziennie spotykam nowych ludzi. Z niektórymi osobami, które teraz pojawiają się w moim życiu miałam już okazję "kiedyś tam" się spotkać.  Fajne jest to, że każda z tych osób widząc mnie dziś - uśmiecha się i mnie poznaje. To miłe i .... nie będę ukrywać, że łechta to moje ego bardzo mocno.

Jakiś czas temu zrobiłam kolejną woltę w moim życiu. Weszłam na ścieżkę, z której na jakiś czas zeszłam, a teraz powróciłam na nią z powrotem z dużą radością. Można by się zastanawiać czy to świadomy wybór, pójście na łatwiznę czy chwytanie nadarzającej się okazji. Pewnie wszystko po trochu. Realizację niektórych tematów, które rozpoczęłam latem niestety musiałam odłożyć na termin późniejszy. Ale wrócę do nich. Teraz niestety dopadła mnie codzienność, ekonomia i zdrowy rozsądek. Jednak marzenia i plany zostały... i zrealizuję je. Tego jestem pewna :)

Już niedługo pojawią się nowe moje świece-lampiony, między innymi z takimi oto kwiatami:



 

piątek, 15 sierpnia 2014

Letnio-jesienny poranek przy kawie

Wstałam jak zwykle "z pierwszymi promieniami słońca".... tylko jakoś tego słońca nie było za bardzo widać, ale co tam. Zrobiłam sobie tradycyjną kawę z miodem i mlekiem i usiadłam na tarasie. Moja kocica jakby wyczuła, że domownicy już są na nogach i pojawiła się jak zwykle nie wiadomo skąd. Przyniosła swoją nocną, a właściwie ranną zdobyć, która już była lekko na drugim świecie. Usiadła z nią przy moich nogach i rozpoczęła wyśpiewywać arię. Popatrzyłam na oba zwierzątka i zrozumiałam, że jesień zaczyna już mocno pukać do drzwi. Niby jeszcze sierpień, ale poranki są już chłodne, dni coraz krótsze, słońce świeci jakby niżej. Nic, tylko jesień za chwilę. 
No to na dobry początek dnia - jesienne wrzosy :)


piątek, 8 sierpnia 2014

Śliwa drzewo, które po ścięciu zyskało nowe życie

Wczoraj odwiedziłam moją Kuzynkę tą samą dzięki, której stałam się posiadaczką zdekompletowanej zastawy stołowej. Gdy piłyśmy kawę jej mąż siedział ukryty w jednym z zakamarków ich ogrodu. W pewnej chwili pojawił się w drzwiach i powiadomił nas, że już wyciął. Spojrzałyśmy na siebie, a w naszych oczach pojawiło się to samo pytanie: co wyciął? Wyciął śliwę. Śliwka była dorodna, dawała trochę cienia, miała smaczne owoce tylko była trochę "chorowita" - większość rosnących na niej śliwek było robaczywych. Niestety. Mężowi znudziło się dawanie jej "kolejnej szansy" na poprawę. Drzewo było wyjątkowe oporne na wszelkiego rodzaju opryski i nawozy. Dlatego też stwierdził, że najwyższy czas coś z tym zrobić.
Ogród dzięki temu zabiegowi zrobił się trochę bardziej jasny i doświetlony, a ja stałam się właścicielką krążków, które po obrobieniu będą służyły za podstawki pod świeczki. :) 
Tym sposobem śliwka dostanie nowe życie.


środa, 6 sierpnia 2014

Parafina to nie stearyna, a wosk to nie parafina

Podczas ostatniej wizyty mojej Przyjaciółki oprócz tradycyjnej kawy rozpuszczalnej i kanapek "podałam" jej do obejrzenia kilka świec. Kazałam jej znaleźć różnice. Ona popatrzyła na nie, potem na mnie, znowu na nie, po czym zadała mi pytanie: "To jakaś podpucha? Przecież one są jednakowe." Spojrzałam na nią wymownie i spytałam: "Poważnie?" Ona na to: "No przecież widzę, jak dla mnie są jednakowe. Niczym się nie różnią."
Tak brzmiała odpowiedź laika, który o świeczkach wie tyle, że się palą.
Dla mnie każda z tych świeczek była inna. Niby wykonana z tego samego materiału, tą samą techniką, ale....

Niby takie same, a jednak każda inna

Kiedy zrobiłam pierwszą świeczkę stwierdziłam, że to prościzna, nie ma w tym żadnej większej filozofii. Ot zwykły wosk, knot i forma. I tyle, co w tym niby jest skomplikowanego? Otóż jest. Bo nie każdy wosk jest woskiem. Bo nie każdy knot można użyć do danej świecy. Jedynie forma pozostała bez zmian - większość pojemników nadaje się do odlania świecy.

Przysłowie, które mówi, że im dalej w las tym ciemniej, po raz kolejny okazało się prawdziwe. Gdy zaczęłam zgłębiać tajniki robienia świec okazało się, że:
- parafina i wosk, to dwie różne materie
- parafina parafinie nierówna
- stearyna to nie parafina
- knoty są różne - bielone, niebielone, bawełniane, z rdzeniem papierowym... o średnicach nie wspomnę

Zaczynając robić świece fajnie jest mieć jakieś podstawowe informacje na temat materii, z którą będziemy pracować. A jeśli nie mamy takich wiadomości, to dobrze by było, aby była obok nas osoba, która nam w tym trochę pomoże i przybliży złożoność tematu.

Robiąc swoją pierwszą świeczkę nie potrafiłam odpowiedzieć na większość z tych pytań, co więcej - byłam nawet ich nieświadoma. Teraz patrząc na Moją Pierwszą Świeczkę, która stoi na honorowym miejscu w moim domu, widzę jej niedoskonałości, pewne niedociągnięcia. I co z tego. Skoro uważam, że jest to jedna z najpiękniejszych świeczek jakie zrobiłam :)


Moja Pierwsza Świeczka





piątek, 25 lipca 2014

Zbieranie, suszenie, wklejanie....

Patrząc na jedną z moich świec z zatopionymi kwiatami zaczęłam się zastanawiać kiedy ostatnio tak dużo czasu spędzałam na powietrzu szukając określonych roślin. Wyszło mi, że było to w szkole podstawowej, lat temu ochnaście. Na lekcji biologii jedno z zadań domowych polegało na zrobieniu zielnika. Trzeba było przez cały rok zbierać różne rośliny, które potem pieczołowicie się suszyło w książkach. Gdy rośliny już wyschły, to wklejało się je do zeszytu robiąc przy tym odpowiedni opis. Pamiętam, że kilku roślin nie wkleiłam, bo o nich zapomniałam i znalazłam je po latach. Była to miła niespodzianka, taki gratis do czytanej książki. Muszę stwierdzić, że wiele z zasuszonych roślin straciło kolor, wtedy nie zastanawiałam się dlaczego, to było nieistotne. 
Teraz kiedy suszone rośliny wykorzystuję do robionych przeze mnie świec, istotny jest dla mnie czy zachowają swoje naturalne kolory czy też nie. Stwierdzam, że różnie to bywa. Może się wydawać, że będą się super suszyły, a tu niespodzianka - ani się nie suszą, ani nie trzymają barwy. Przyroda potrafi zaskoczyć. Rośliny, które zbieram suszę w różny sposób, często kieruję się intuicją, robię doświadczenia - patrzę jak zachowuje się dana roślina suszona różnymi sposobami. Obserwuję, notuję i wybieram najlepszy sposób. Dzisiaj postanowiłam pokazać kolejną świecę - lampion. Tym razem utrzymaną w pastelowych kolorach. Czy był to efekt zamierzony? Nie do końca, ale sama świeca wyszła ciekawie.